Koniec wieńczy dzieło

Kultura

Po pierwsze: mamy problem z niewielkim rodzinnym majątkiem, który dotyczy rolnej działki „za drogą” o powierzchni ok. 16000 m kw. oraz zrujnowanego – a przez to kosztownego – stuletniego drewnianego domu i budynków gospodarczych na sąsiedniej, częściowo zabudowanej działce.
Po drugie: Zgierz, miasto położone w łódzkiej aglomeracji, jest atrakcyjnym miejscem dla repatriantów ze Wschodu, mądrych, uczciwych, szybko aklimatyzujących się w Polsce ludzi, którzy przynoszą wiele autentycznego dobra tam, gdzie zdecydują się osiąść. Zgierz, miasto z bramą gotycką w herbie, bardzo potrzebuje takich mieszkańców..
Po trzecie: w moim sąsiedztwie, „za stawem”, mieszka Pani Ania, mądra kobieta. Tak mówią o Niej Zgierzanie. Przecież Pani Ania mogłaby, jeśli zechce, wiele zrobić dla naszej wspólnej Polskiej inicjatywy, której patronuje Pani Anna Maria Anders.
My, uprawnieni do zadecydowania o niewielkim rodzinnym majątku, stanowimy kilkunastoosobową grupę osób i nie wszyscy myślą tak samo. Niektórzy celowo są podbuntowywani przez cwaniaków, chcących w Zgierzu mieć rozrywkę, ubaw i nie wiadomo co tam jeszcze. Tereny położone blisko granicy z Łodzią, to dla nich okazja do zbicia niezłego majątku i żeby się to powiodło, posługują się metodami „nowych kamieniczników”, nękających ludzi, żeby wyrugować ich z miejsca bytowania. Większość z nas odrzuca perspektywę, że wtargną na ziemię Babci i Dziadka wyrachowani, bezwzględni, skłonni do oszustw i intryg osobnicy, którzy dążą do zagarniania polskich nieruchomości. Pragniemy, żeby był spokój i uczciwość jak za dawnych lat.
Repatrianci pogodziliby wszystkich, to pewne. Możemy liczyć, jak sądzę, na wsparcie medialne i prawnicze radiowej Jedynki, z natury zaangażowanej w tak ważne dla Polaków dzieło. Może dołoży się też tych kilka „czerwcowych pików, których wystarczyło”, żeby coś sfinalizować. Przecież to „koniec wieńczy dzieło”, nawet jeśli do jego stworzenia wiedzie wyboista miejscami droga.
Od czegoś trzeba zacząć. Na początek proszę zainteresowanych, uczciwych ludzi o telefoniczny kontakt- tel. 723 260 600 (jeśli nie odbiorę połączenia, nie oddzwaniam)
Z pozdrowieniami – Janina Barbara Sikora, Latarnik Polski Cyfrowej.

Warzyła sroczka jagiełki

Kultura

Warzyła sroczka jagiełki. Temu dała na łyżeczce, temu dała na miseczce, temu dała w dzbanuszeczku … . Wierszyk – zabawa, jedna z naszych pierwszych wspólnych zabaw, gdy delikatnie chwytałam po kolei każdy paluszek maleńkiej rączki, a na koniec było: „frr – poleciała!” i radosny śmiech córeczki.
Szukam w pamięci zdarzeń, które dopełniały nierozerwalne więzi między mną i moimi córkami. I nie mogłoby być takiego ich postępku, żebym ich nie broniła, nie tłumaczyła ich przed ludźmi, bo przecież każda matka kocha swoje dzieci zawsze i wiernie. I nigdy nie było takiego ich postępku .
Są też inne więzi rodzinne, bardzo silne więzi siostrzane. Gdy Zosia zadzwoniła do mnie w czwartek, powiedziałam jej: nic nie mów, wiem, że to dla ciebie męczarnia. Tylko słuchaj. Modlimy się za Ciebie i pomagamy Ci, jak tylko jest to możliwe. Ty też módl się do Pana Boga i myśl o tym, co jest piękne i wspaniałe. Rozłączając się usłyszałam wypowiedziane bez wysiłku, z radością dziecka: Cześć.
„Warzyła sroczka jagiełki” i krople rosy w trawie, które błyszczą w słońcu jak małe brylanciki. Małe dziecko chciałoby je wziąć w ręce, lecz one znikają. Nic nie szkodzi, jest ich tak dużo. Popadało, więc jutro będą nowe, tak samo piękne. Niewyczerpane, łagodne, życiodajne piękno natury, dar Bożej dobroci dla wszystkich. Tak samo dobra jest matka, Boży dar dla dzieci, która ma zawsze dla nich dużo promyczków, nawet jeśli są schowane, gdy jest przygnębiona.
Siostra trwoży się na myśl o towarzyszu z kilkunastu ostatnich lat. Zagraża rodzinie. Zagraża jej siostrze i siostrzenicom. One takich nie znają, nie wiedzą, co to jest. Skłonności towarzysza i to, czego zaznała, potwierdzają urzędowe dokumenty z innych miejsc. Żeby tylko nie przyjeżdżały teraz. Dopiero później, jak będzie ład.
Wszyscy dziwią się, jak to było możliwe. Czy lekkomyślność przeobraziła się w straszliwe, ofiarne „samobiczowanie”? Czy ta nieszczęsna kobieta, dobry człowiek, niosąc swój krzyż, stała się tarczą, która osłania innych?
Nikt nie powinien chcieć, żeby takie krzyże były. My mamy się temu przeciwstawiać!